W USA miał miejsce kolejny koszmarny wypadek z udziałem samochodu marki Tesla, który kierowany był przez autopilota. Na miejscu zginęły obie osoby, które jechały autem, a pożar był gaszony aż przez cztery godziny.

Miejsce kierowcy było puste

Do wypadku doszło w mieście Springs (Teksas). Wszyscy są przekonani, że samochód prowadzony był przez autopilota przed wypadkiem, ponieważ nikt nie siedział na miejscu kierowcy. Urzędnicy z amerykańskiego urzędu ds. bezpieczeństwa podkreślają, że nie było do tej pory sytuacji, w której wypadek nastąpił, kiedy miejsce kierowcy było puste.

Nieodpowiedzialność właściciela samochodu skończyła się nieszczęściem. Wypadek miał miejsce w ubiegłą sobotę około godziny 21 czasu miejscowego. Auto wypadło z drogi na łuku i z ogromną prędkością wbiło się w drzewo, po czym zaczęło płonąć.

Ogromne problemy z pożarem

Strażacy mieli ogromny problem właśnie z pożarem samochodu, który trwał aż cztery godziny. Gdy tylko udawało im się ugasić ogień w akumulatorach, ten wybuchał ponownie.

W tej sprawie zgłosili się nawet do producenta auta w trakcie pożaru i próbowali ustalić, jak gasić taki ogień. Nie uzyskali jednak żadnych pożytecznych informacji na ten temat. Łącznie do ugaszenia pożaru konieczne było aż 121 tysięcy litrów wody.

Choć wypadków z udziałem autopilota tego auta było już ponad 20, ten kierowca postąpił wyjątkowo nieodpowiedzialnie. Tesla informowała swoich klientów, że autopilot nie jest wciąż zupełnie samodzielny i nieodzowna jest uwaga kierowcy, który powinien znajdować się na swoim miejscu. Tym razem tak się jednak nie stało.

za: Reuters, Onet.pl

Archiwum: kwiecień 2021