Fabryczne ograniczniki prędkości w samochodach już niedługo mogą się okazać normą, która nikogo z nas nie dziwi. Tym razem to Renault planuje wprowadzić je w swoich autach.
Kolejny z producentów samochodów ma zamiar zdecydować się na fabryczne ograniczenie prędkości. Decyzja ta podyktowana ma być troską o bezpieczeństwo uczestników ruchu drogowego.
Volvo pionierem ograniczania prędkości
Wcześniej o takiej decyzji poinformowało chociażby Volvo. Pod tym względem firma była absolutnym pionierem. Na ten radykalny krok zdecydowano się już przed dwoma laty. Od ubiegłego roku z kolei już wszystkie auta Volvo są w takie ograniczniki wyposażone.
Celem firmy było wyeliminowanie wypadków śmiertelnych z udziałem jej aut. Zamiast kusić kierowców niebotycznymi osiągami, postanowiono postawić na bezpieczeństwo. Dla branży motoryzacyjnej był to jednak ogromny wstrząs.
Renault chce także ograniczyć prędkość swoich aut
Takie rozwiązania mają wprowadzać kolejni producenci. Od 2022 roku ograniczanie prędkości ma być zresztą normą w nowych samochodach sprzedawanych w UE. Według informacji niemieckiego „Der Spiegel”, blisko takiej decyzji ma być zarząd francuskiego Renault. Informację o tym przekazał w trakcie spotkania z akcjonariuszami Luca de Meo, szef marki.
Ogranicznik prędkości w autach francuskiego producenta miałby zostać ustawiony na 180 km/h. Biorąc pod uwagę ograniczenia prędkości, z jakimi mamy do czynienia na drogach, wydaje się to całkowicie rozsądne.
To jednak nie koniec nowości. Francuskie auta miałyby zostać też wyposażone w funkcję, która prędkość auta miałaby dostosowywać w zależności do rozpoznawanych przez siebie znaków drogowych.
Wygląda na to, że stoimy przed gigantycznymi zmianami w branży motoryzacyjnej. Za kilka lat trudno będzie ją porównać do tego, z czym mieliśmy do czynienia jeszcze kilkadziesiąt lat temu.
za: motoryzacja.interia.pl