Nadal jednak są wygodniejsze od standardowych hatchbacków – do wyższego samochodu łatwiej jest wsiąść, a kabina SUV-a czy crossovera jest przestronniejsza. Trudno się więc dziwić, że praktycznie każda chyba marka ma w swojej ofercie co najmniej jeden taki model. Różnej wielkości, od subkompaktowych po duże, siedmioosobowe, SUV-y i crossovery podbiły rynek i są najlepiej sprzedającym się segmentem.

Wybór jest zatem ogromny i można znaleźć dokładnie taki samochód, jakiego potrzebujemy, a co równie ważne, jaki nam się podoba. Tym bardziej, że część producentów nieco zawęża grupę docelową, czyli „target” i proponuje samochody, które mają trafiać bądź to bardziej do odbiorców młodszych niż starszych, bądź też bardziej do kobiet niż mężczyzn.

Oczywiście, takie podziały są raczej sztuczne, jednak statystyki sprzedaży jasno wskazują, że niektóre modele faktycznie wybierane są częściej przez kobiety. Spróbujmy zatem przyjrzeć się kilku takim propozycjom.

Nissan Juke

SUV dla kobiety Nissan Juke
Nissan Juke

Jednym z samochodów uważanych za typowo „damskie”, a jednocześnie raczej młodzieżowe, jest niewątpliwie Nissan Juke. Narysowany niczym samochodzik z komiksu, z wyłupiastymi „oczami” z przodu i okienkami jak z transportera opancerzonego MRAP, przecierał szlaki dla niszy zwanej „crossover-coupé” – jakkolwiek bezsensownie by to brzmiało.

Daleka od ideału uroda okazała się zaletą i Juke sprzedawał się całkiem nieźle. Zresztą długa obecność pierwszej generacji na rynku potwierdza tezę o słuszności tej odważnej decyzji. W zeszłym roku pojawił się Juke drugiej generacji. Nieco złagodniał, już tak nie rzuca się w oczy – może dlatego, że „po drodze” pojawiło się kilka równie odważnie wystylizowanych samochodów.

To, co było wyróżnikiem Juke’a jednak zostało: duże, okrągłe światła, ukryte w słupkach klamki tylnych drzwi i mocno pochylona tylna szyba. Jednak nowy Juke nie jest już aż tak awangardowy – przez dekadę zdążyliśmy się do niego przyzwyczaić. Wersji, możliwości personalizacji, opcji jest wiele, można wybierać, choć jeśli chodzi o silnik, wyboru nie ma.

Jedyną jednostką napędową dostępną w tym modelu jest trzycylindrowy, litrowy silnik benzynowy o mocy 117 KM. Wybrać można natomiast skrzynię biegów: sześciostopniowy manual bądź bezstopniową przekładnię CVT. Automat będzie lepszym wyborem, choćby dlatego, że można do niego dokupić pełny system ProPilot, który wykorzystując m. in. aktywny tempomat pozwala na jazdę półautonomiczną.

Wersja ze skrzynią manualną, choć zawiera znaczną część asystentów jazdy, tego akurat udogodnienia jest pozbawiona. A skoro miejskie crossovery poruszają się głównie w dużym ruchu, będzie też po prostu wygodniej.

Ford Puma

SUV dla kobiety Ford Puma
Ford Puma

Samochodem w podobnym stylu, choć nie aż tak awangardowym jak Juke, jest Ford Puma. To kolejny z crossoverów, które „kupuje się oczami”. Puma – crossover, podobnie jak poprzednia Puma – coupé, spokrewniona jest z Fiestą. Zupełnie tego jednak nie widać, może i słusznie, bo Fiesta ma przecież własny wariant „crossoverowy”, zwany Active.

Puma jest większa, przypomina trochę wyżej pozycjonowany model Kuga. Wygląda na auto potężniejsze niż jest naprawdę, pomaga w tym agresywna stylistyka. Duże koła, duże światła, wielki grill – Pumę trudno przegapić, a o to przecież chodzi.

Na oko można spodziewać się co najmniej dwóch litrów pojemności i minimum dwustu koni. Tak dobrze to nie ma. Ford uparcie rozwija technologię silników trzycylindrowych, trudno się więc dziwić, że taką właśnie jednostkę znajdziemy także w Pumie.

Z litra pojemności wyciśnięto tu aż 155 KM, dodając do tego układ miękkiej hybrydy. Jak w innych tego typu konstrukcjach, rozrusznik zastąpiono silnikiem elektrycznym. Wspomaga on jednostkę spalinową przy przyspieszaniu, a energia odzyskiwana podczas hamowania oddawana jest do dodatkowej baterii o pojemności 10 Ah.

A że system rekuperacji działa bardzo sprawnie (wystarczy odpuścić gaz) – energia jest zawsze dostępna. Dodatkową zaletą jest cicha i niezauważalna praca systemu Start-Stop.

Silnik uruchamia się błyskawicznie, bez denerwującego kręcenia rozrusznikiem charakterystycznego dla zwykłych silników. Puma od niedawna dostępna jest także z automatyczną skrzynią biegów, tym razem jest to siedmiostopniowa przekładnia dwusprzęgłowa, szybka i sprawna.

Sympatyczne autko sprawdzi się także podczas weekendowego wypadu za miasto, a to dzięki 400 litrom bagażnika (a jeśli wybierzemy wersję bez hybrydy, nawet 450) – to wartość bardzo przyzwoita, choć wadą jest wysoko umieszczony próg załadunkowy.

Bagażnik jest jednak ustawny, regulowana półka pozwala uzyskać płaską powierzchnię po złożeniu oparcia tylnej kanapy. Pod podłogą natomiast kryje się najciekawszy chyba patent. Nazywa się MegaBox i jest… dużym, głębokim schowkiem w podłodze. Koła zapasowego i tak nie ma, postanowiono zatem wykorzystać tę przestrzeń w sposób bardzo kreatywny.

MegaBox bowiem jest wodoszczelny – można do niego bez problemu wrzucić zabłocone lub zaśnieżone buty. A potem wystarczy podnieść gumową wykładzinę, aby otworzyć zaślepkę i pozwolić wodzie po prostu spłynąć. Na tej samej zasadzie schowek można oczyścić – lejąc wodą z wiadra (byle bez przesady). Miłym patentem jest też półka bagażnika, podnosząca się razem z klapą.

Skoda Kamiq

SUV dla kobiety Skoda Kamiq
Skoda Kamiq

Z kolei osoby, które bardziej od stylistycznej ekstrawagancji cenią elegancję i prostotę, z pewnością docenią Skodę Kamiq. To w zasadzie także subkompaktowy crossover. W zasadzie – bo Kamiq to coś pomiędzy. Tak jak Skoda Scala, która mieści się gdzieś pomiędzy Fabią a Octavią. Kamiq to taka „podniesiona Scala” – wykazuje podobieństwa stylistyczne, bo pokrewieństwo techniczne jest naturalne. Ale to całkiem dobry wymiar.

W niedużym samochodzie wygospodarowano zadziwiająco dużo miejsca, i dla pasażerów, i dla bagażu. Skoda Kamiq, choć w podstawowej wersji dostępna z małym trzycylindrowym silnikiem, może zaoferować także coś mocniejszego. Do napędu wersji Monte Carlo zastosowano silnik 1.5 TSI o mocy 150 KM – tutaj sprzężony z siedmiobiegową przekładnią DSG.

Dla samochodów z segmentu kompaktowego to wręcz idealne źródło napędu. Wystarczająco dynamiczne, a dzięki systemowi chwilowego odłączania cylindrów także oszczędne. W kilkusetkilometrowej trasie, na drogach ekspresowych i normalnych, jednojezdniowych, według testujących auto dla kobiet dziennikarzy udaje się uzyskać zużycie dobrze poniżej sześciu litrów.

Kamiq ma też możliwość wyboru trybów jazdy, z których najciekawszy wydaje się Individual. Można w nim dowolnie ustawić parametry pracy silnika, wspomagania, zawieszenia itd. W pełnym trybie Sport jedzie się oczywiście najprzyjemniej, ale rekordowo niskiego zużycia nie da się już uzyskać.

Renault Captur

SUV dla kobiety Renault Captur
Renault Captur

Wybór staje się nieco trudniejszy, gdy przedmiotem poszukiwań jest samochód z napędem hybrydowym. Tutaj trzeba już poszukać czegoś większego i – oczywiście – droższego. A jeżeli naszym celem jest hybryda typu plug-in, wybór zawęża się jeszcze bardziej. Tutaj warto przyjrzeć się na przykład Renault Captur w wersji E-Tech.

Jak każdy plug-in, Captur E-Tech wymusza jazdę na baterii, dopóki jest ona naładowana (jej pojemność to 9,8 kWh, a więc na zbyt długo wystarczyc nie może). Potem staje się zwykłym pojazdem hybrydowym, czyli na silniku elektrycznym rusza, a jeśli bateria doładuje się w czasie jazdy, potrafi też przełączyć na prąd przy jeździe ze stałą prędkością, choć niezbyt wysoką. Zarządzanie energią pomyślano jednak tak, że można tej wymuszonej jazdy tylko na elektryku uniknąć.

Bateria wystarcza wtedy na znacznie dłużej niż – powiedzmy – około 50 kilometrów, nie trzeba jej też co chwila ładować. Mimo to udaje się uzyskać akceptowalne zużycie około 5 litrów na sto kilometrów. Wymaga to, rzecz jasna, nieco innej techniki jazdy. Przede wszystkim należy unikać trybu wyłącznie elektrycznego (Pure).

Podstawowym trybem jest, jak w każdym Renault, MySense i można go skonfigurować tak, że w zasadzie plug-in staje się zwykłym samochodem hybrydowym, tyle że częściej jadącą na prądzie.

Wystarczy włączyć funkcję E-Save, która nie pozwala na całkowite rozładowanie baterii, potrafi też wymusić doładowanie jej przez silnik spalinowy. Samochód jeździ więc na kilka sposobów: tylko na silniku elektrycznym; tylko na silniku spalinowym; z wykorzystaniem obu; na silniku elektrycznym doładowywanym przez spalinowy; albo na spalinowym napędzającym koła i jednocześnie doładowującym baterie.

W tym ostatnim trybie zużycie paliwa jest jednak największe – jednak gdy bateria osiągnie minimalny próg naładowania, pozwalający przejść na napęd elektryczny, natychmiast odłącza się silnik spalinowy i jedziemy – póki się da – znowu na elektryku.

Doskonale działa też system odzyskiwania energii podczas hamowania. Po przełożeniu dźwigni zmiany biegów w pozycję B już po odpuszczeniu gazu samochód wyraźnie zwalnia, a cała energia kierowana jest do baterii.

Dodatkową zaletą jest znacznie mniejsze zużycie klocków hamulcowych, a zatem także niższe zapylenie. I to pomimo, że samochód jest ciężki, waży dwie tony – niewiarygodne dla miejskiego crossovera. Ale taka jest cena elektryfikacji…

Volvo XC40

SUV dla kobiety Volvo XC40
Volvo XC40

Na koniec oferta z segmentu premium, dla osób ponad wszystko ceniących bezpieczeństwo. To oczywiście Volvo. Każdy z modeli marki dostępny jest jako hybryda plug-in, włącznie z najmniejszym XC40. XC40 ma nawet wersję w pełni elektryczną, zwaną Recharge. A jako że samochody elektryczne wkrótce zdobędą (trochę wymuszoną) przewagę nad spalinowymi, warto się tej ofercie przyjrzeć.

Żeby nie pomylić – hybrydowe Volvo także nazywają się Recharge, elektryka poznamy po oznaczeniu napędu – P8. Litera P oznacza tu Pure, czyli właśnie napęd czysto elektryczny.

Volvo XC40 P8 Recharge AWD ma zatem dwa silniki elektryczne – jeden na przedniej osi, drugi na tylnej – generujące łączną moc 408 KM. Baterie o pojemności 78 kWh można naładować do 80% pojemności w 40 minut, jeśli skorzystamy z szybkiej ładowarki.

Natomiast po pełnym naładowaniu zasięg według normy WLTP wyniesie ok. 400 kilometrów. Jak w każdym elektryku, jest to wartość maksymalna, realnie będzie zapewne niższa. Ale przy założeniu, że z samochodu elektrycznego korzysta się głównie w ruchu miejskim, to już i tak całkiem przyzwoita wartość. Poza tym Recharge to normalne XC40 jak każde inne.

Z przodu, zamiast żebrowanego „grilla” jest osłona w kolorze nadwozia, z tyłu nie ma rur wydechowych. To wszystko. Kto nie wie, od spalinowych braci po prostu go nie odróżni. Może jedynie zdziwić się, bo XC40 Recharge to bardzo szybki samochód. Ponad 400 KM katapultuje go od zera do setki w niecałe 5 sekund, a przyspieszenie do 50 zajmuje może około dwóch.

W mieście trudno znaleźć konkurenta w starcie spod świateł. Na dodatek płynne przyspieszenie nie kończy się przy wyższych prędkościach, samochód bez zająknięcia ciągnie do 140. Wszystko, rzecz jasna, w typowej dla elektryków ciszy.

Jednocześnie napęd na cztery koła pozwala utrzymać trakcję nawet w trudnych warunkach. A że cała podłoga samochodu wyłożona jest bateriami, środek ciężkości jest położony nisko i stabilność na zakrętach jest zadziwiająco wysoka jak na SUV-a.

Wybór w segmencie crossoverów i SUV-ów jest duży. Od klasycznych samochodów spalinowych, poprzez hybrydy, aż do elektryków. Oczywiście, wszystko zależy od indywidualnych upodobań, ale planując zakup samochodu warto rozważyć w jaki sposób będziemy go użytkować.

Przy jeździe miejskiej hybryda plug-in bądź pełny elektryk będą dobrym, bo przyszłościowym, wyborem. Jeśli jednak zdarza nam się pokonywać dłuższe trasy, nadal nic nie zastąpi tradycyjnego silnika spalinowego.

Archiwum: wrzesień 2021